Nadeszła wiosna… w Kotlinie Jeleniogórskiej pierwsze cieplejsze promienie słońca wywołały lawinę zmian… Najpierw zaczęły wracać ptaki, a spod zalegających tu i ówdzie połaci zszarzałego śniegu wychylały się nieśmiało główki krokusów, przebiśniegów, przylaszczek i pierwiosnków… Coraz dłuższe były dni, a każdy z nich zwiastował narodziny nowych roślin i ukazywał magiczne wprost przebudzenie ziemi… Wysoko w górach pani zima nadal trzymała przyrodę w swoim władaniu. A rękę miała twardą, żelazną… Ale im niżej, tym jej władanie było słabsze, tym więcej było oznak ocieplenia.

Tego dnia Rzepiórek nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Był smutny i jakby trochę znudzony… Chwilkę posiedział przy strumyku, wsłuchując się w szum wody lekko uderzającej o przybrzeżne kamienie. Potem w zamyśleniu spoglądał, jak mały żuczek toruje sobie drogę poprzez uschnięte kępy zeszłorocznej trawy. Lekki wiatr rozwiewał jego niesforną czuprynkę, a gdzieś w górze, w błękitniejącej przestrzeni, szybował jastrząb…

Duch Gór od razu zauważył, że jego wnuk błądzi myślami gdzieś daleko. Dobrze znał małego duszka i wiedział, że jest coś, co na pewno poprawi mu humor.

– Rzepiórku! – zawołał – pomagałeś mi ostatnio bardzo dużo i dzielnie radziłeś sobie z trudnymi pracami. Teraz, kiedy szlaki górskie znów są bezpieczne, czas na odpoczynek. Jeżeli chcesz, możesz odwiedzić przyjaciela.

– Dziękuję! Tak dawno nie widziałem Hyrcka! – uradował się duszek. – Jesteś najwspanialszym dziadkiem na świecie! – dodał, przytulając się mocno do Karkonosza. 

– Tylko nie spóźnij się na kolację – zastrzegł Duch Gór.

– Wrócę na czas! – zawołał duszek.

Pomachał rączką na pożegnanie i szybciutko zbiegł po leśnej ścieżce w kierunku kotliny. Wędrując leśnym szlakiem, dla umilenia czasu układał sobie piosenkę.

Gród to piękny, gród to stary.

Tam jest skrzacik, tam są czary.

Przyjaciół znajdzie, ten kto szuka.

Ja znalazłem, Hyrcka – zucha.

Razem często wędrujemy,

Jelenią Górę poznajemy.

Kiedy zbliżał się do domku przyjaciela, spostrzegł, że skrzat siedzi przed jamką i ogląda jakąś książeczkę.

– Witaj, Hyrcku! – zawołał radośnie. – Już wcześniej chcia-łem przyjść do ciebie, ale teraz wiosną jest w górach tyle pracy! – Rzepiórek uściskał mocno przyjaciela i z rozmachem przysiadł obok niego. – Karkonosze – ciągnął dalej – mają w sobie tyle uroku, że wielu ludzi chce je zobaczyć i podziwiać krajobrazy, wdychać świeże, górskie powietrze i cieszyć się piękną przyrodą, ale nie wszyscy potrafią odpowiednio się w nich zachować. Mówię ci, porządkowanie szlaków zajęło nam bardzo dużo czasu – opowiadał z przejęciem. – A co ty robisz? Czyżbym ci w czymś przeszkodził?

– Ależ nie! – Hyrcek był wyraźnie ucieszony wizytą. – Właśnie przeglądam album ze zdjęciami pewnego dworu – I zamykając książkę, dodał. – Nie będziemy siedzieć w domu. Fotografia nie oddaje w pełni uroku tego miejsca. 

– Masz ochotę na wyprawę? – zapytał pośpiesznie – Chodź, Rzepiórku, to niedaleko. 

– A może przeniesiesz nas tam dzięki magii? – zapytał z nadzieją w głosie Rzepiórek, bo prawdę mówiąc, po dniach spędzonych na ciężkiej pracy miał wieeelką ochotę na niezwykłą przygodę.

– O, nie! – Hyrcek pogroził mu palcem. – Nie wolno tak często korzystać z czarów! Dwór znajduje się dosyć blisko. Możemy tam dojść spacerkiem.

Miał rację. Przyjaciele bardzo szybko dotarli na miejsce. 

– To jest Dwór Czarne – z powagą w głosie powiedział skrzat.

Rzepiórek nigdy wcześniej nie widział takiej budowli. To było stare zamczysko o grubych kamiennych murach. Od razu zwrócił uwagę na wieżę. Przyjrzał się jej dokładnie i dostrzegł kilka niewielkich otworów. 

– Ciekawe, czy też służyły do obrony? – pomyślał. 

Właśnie przyjechało kilkoro dzieci. Zostawiły przed wejściem swoje rowery i poszły zwiedzać dwór. Skrzacik z Rzepiórkiem szybciutko podbiegli do grupy, razem z nimi przeszli przez niewielki mostek i niezauważeni przez nikogo dostali się do środka… Okazało się, że za bramą jest piękny dziedziniec z balkonami dookoła i dopiero przez kolejne drzwi można wejść do przestronnych wnętrz. 

Na ich spotkanie wyszedł bardzo miły pan. Przywitał się i wprowadził grupę do dużej sali. Skrzacik z duszkiem wspięli się na okno, zasiedli na starym parapecie i od razu zwrócili uwagę na sufit z brązowymi belkami.

– Witam was we Dworze Czarne – zwrócił się do dzieci przewodnik. – Znajdujecie się w miejscu, które kryje w sobie niejedną tajemnicę.

– Jak ja lubię tajemnice! – pomyślał duszek. – To takie ekscytujące.

Rzepiórek próbował wyobrazić sobie, jak tu kiedyś musiało być wspaniale. Największe wrażenie zrobiła na nim legenda o powstaniu pierwszego dworu. Pan mówił, że dawno, dawno temu, jeden z rycerzy postanowił wybudować w tym miejscu warowny zamek. Pomimo że tereny były bardzo podmokłe, rycerz upierał się przy swoim. Wielu ludzi ciężko pracowało, aby można było na bagnach postawić drewniany budynek. Gdy tylko ukończono budowę, rycerz nakazał ogrodzić zamek wysokim murem. Okoliczny lud twierdził, że wielmożny pan więził w nim młodą dziewczynę, a gdy zginął w czasie bitwy, jego słudzy spalili dwór. Od tego czasu podobno zdarzało się widywać zjawę w tej okolicy.

– Hyrcku, a dlaczego akurat tu rycerz chciał mieć dwór? A ten rycerz był waleczny? A co on robił we dworze? Jeździł na polowania? Powiedz, powiedz… – Rzepiórek, jak zwykle musiał zadać sto pytań, na które natychmiast chciał usłyszeć odpowiedź.

– Psssyt! Poczekaj i słuchaj cierpliwie – uciszał go przyjaciel. 

Zwiedzanie sali głównej dobiegło końca. Przewodnik zaprosił dzieci do kolejnych pomieszczeń, a duszek i skrzat ochoczo wędrowali z nimi.

Wszyscy byli zachwyceni i zdumieni jednocześnie, przyglądając się malowidłom ściennym z epoki renesansu. Każde z nich było małym arcydziełem i przetrwały tak wiele lat! Ani wojny, ani czas nie zdołały im uczynić nieodwracalnej krzywdy… Jakby była w nich magia…

Dzieci dowiedziały się, że dwór był kilkakrotnie przebudowany, a nawet w pewnym momencie popadł w ruinę. 

– Dlaczego nikt nie dbał o dwór? – zapytał Rzepiórek.

– Nie znalazły się osoby, którym by na nim zależało – odpowiedział Hyrcek.

– Przecież tu jest tak pięknie. To cudowne miejsce.

– Teraz tak, ale kiedyś było tutaj zupełnie inaczej – rzekł skrzacik. Najrozsądniej będzie, jeśli posłuchasz przewodnika. On najlepiej zna dwór.

– Dziś zamek służy jako miejsce spotkań i koncertów – opowiadał dalej przewodnik. – w jego wnętrzach odgrywano nawet sztuki teatralne, a stowarzyszenie, które się nim opiekuje, dba o to, aby zabytek nie tylko cieszył oko, ale także służył okolicznym mieszkańcom.

Dwór zachwycał i ciekawił… Nietrudno było sobie wyobrazić, jak dawniej toczyło się w nim życie. Wszyscy byli zgodni, że na pewno tu wrócą. A gdy obejrzeli już wszystko, niechętnie opuszczali stare mury.

Po zwiedzaniu przewodnik odprowadził dzieci aż przed bramę. Wsiadły na rowery i radośnie pomachały mu na pożegnanie. Rzepiórek też chciał już iść, ale Hyrcek pociągnął go za rękaw i powiedział cichutko:

– Chodź, pokażę ci coś jeszcze. Tylko musimy być bardzo ostrożni, nikt nas nie może zobaczyć. Lubisz układanki? 

– Układanki? A mają tu jakieś? – zdziwił się Rzepiórek. 

– Niezwykłą starą układankę. Uwierz mi, takiej jeszcze nie widziałeś – odpowiedział tajemniczo skrzat.

Przyjaciele weszli do jednej z sal, w której wszędzie były porozkładane fragmenty kamiennych płyt.

– Co to takiego? – zapytał zdziwiony duszek.

– To właśnie układanka, o której ci mówiłem – wyjaśnił skrzacik. – Elementy te pochodzą ze starego portalu, który kiedyś zdobił wejście do dworu. Niestety, nie wszystkie fragmenty udało się odnaleźć. Te, które są, trzeba poukładać.

– Ale przecież niektórych brakuje – zauważył Rzepiórek.

– Może kiedyś się odnajdą – rzekł skrzat. – Jeżeli nie, na pewno uda się je odtworzyć. Między innymi dzięki zdjęciom, jakie przetrwały z lat świetności dworu, na których widać portal w całej okazałości.

– Rzeczywiście, to bardzo trudna i duuuuża układanka – odpowiedział duszek. – Całe szczęście, że mają te zdjęcia jako „ściągawkę”. Zdjęcia to wspaniała rzecz. Takie zatrzymywanie na chwilę czasu…

Słońce zaczęło się już chować za konary drzew. Tu i ówdzie przebijały żółte i czerwone promyki, dodając Dworowi Czarne blasku i dostojeństwa. Gdy ruszyli w drogę powrotną, Rzepiórek odwrócił się, by raz jeszcze spojrzeć na to niezwykłe miejsce. Nagle wydało mu się, że zobaczył białą postać na pomoście prowadzącym do dworu. Chciał pokazać ją Hyrckowi, ale… gdy po chwili spojrzał w tamtą stronę, tajemniczej zjawy nigdzie już nie było…

– Muszę się pospieszyć, bo robi się późno – rozmyślał duszek. – Obiecałem, że wrócę na kolację. Dobrze, że w Karkonoszach Duch Gór czuwa nade mną i mogę bezpiecznie wracać pod jego okiem prosto do swojego łóżeczka!

Kamienna układanka ma w sobie taką moc,

że śniła się duszkowi przez całą długą noc.