To miejsce jest częścią trasy opisanej w zeszycie:
Karpacz IZ kościoła kierujemy się w górę głównej ulicy biegnącej przez miasto, mijamy z lewej parking i tuż za nim skręcamy w lewo, w ul. Kopernika. Na jej szczycie z prawej dostrzeżemy Muzeum. Znajduje się w pięknej chałupie przysłupowej, wzorcowej, jeśli chodzi o Karkonosze. Taki zresztą był zamysł jej twórców, mieszkańców przedwojennego Karpacza. Społecznym czynem, na terenie przekazanym im przez gminę w latach 30. XX w. wybudowali tu muzeum regionalne. Pragnęli, by publiczność już wtedy tłumnie przybywająca w Karkonosze mogła poznać tu historię regionu i jego kulturowe tradycje, w tym architektoniczne. I tak jest do dzisiaj. Stałe ekspozycje poświęcone są genezie turystyki w Karkonoszach, rozwojowi sportów zimowych oraz ochronie przyrody. Można zobaczyć tutaj np. narzędzia pracy zielarzy (laborantów), którzy z rosnących w górach ziół wyrabiali skuteczne leki czy rogate sanie, którymi zwożono z gór drewno, a które z czasem stały się ulubionym środkiem lokomocji zimowych turystów. Nie brakuje też bobslejów, którymi po wojnie ścigano się w Karpaczu na torach bobslejowych oraz okazów chronionych roślin i zwierząt, a także osobliwości jak trofeum z dwugłowego cielęcia.
Ciekawostki
Gawęda o spóźnionej miłości – to wiersz Tadeusza Różewicza, jednego z największych współczesnych polskich poetów, który w latach 90. XX w. zaczął regularnie przyjeżdżać w Karkonosze. Zatrzymywał się w Karpaczu, gdzie bardzo lubił odwiedzać Muzeum Sportu. Pewnego razu natknął się w tutejszej księdze pamiątkowej na wpis Wandy Rutkiewicz, pierwszej Europejki, która 16 października 1978 r. zdobyła najwyższą górę świata Mount Everest. Odwiedziła ona Muzeum rok później przy okazji zorganizowanej tu na jej cześć wystawy. Notatka himalaistki zainspirowała poetę do napisania wspomnianego wiersza, w którym opisał własną miłość do Karkonoszy, „spóźnioną”, bo pokochał Karkonosze dopiero, gdy miał 75 lat.
Pierwszy turystyczny zjazd rogatymi saniami odbył się w 1815 r. i prowadził z Przełęczy Okraj do ówczesnego zajazdu Pod Złotą Gwiazdą w Kowarach. Miał 7 km długości i trwał ok. 20 minut. Gościom tak bardzo się spodobał, że właściciele gospód na starcie i mecie zjazdu postanowili razem organizować coroczne zimowe zjazdy turystyczne. Od tego czasu tradycja zjazdów rogatymi saniami stała się bardzo popularna w całych Karkonoszach od Kowar aż po Szklarską Porębę, przy czym atrakcją był także sam przewodnik kierujący saniami, zazwyczaj gadatliwy i zuchwały.
Wyzwanie
Nie odrywając dłoni od kartki, jednym ruchem poprowadź saneczkarza do mety.