To miejsce jest częścią trasy opisanej w zeszycie:
Karpacz IIIWracamy ul. Karkonoską do zakrętu z mostkiem i jeszcze przed nim schodzimy w wąziutką dróżkę w prawo, w górę. Wiedzie ona przez las i dociera do skrzyżowania ulic, gdzie udajemy się w prawo, w ul. Myśliwską. Jakieś 75 m dalej, po jej lewej stronie, między dwoma bukami, znajduje się nasz przystanek. Na czarnej płycie, przymocowanej do granitowej skały, widnieje napis upamiętniający Mariana Bylicę, jednego z Polaków, którzy jeszcze przed końcem II wojny światowej zamieszkali w Karpaczu. Wtedy miejscowość znajdowała się w granicach Niemiec, a Polacy mieszkali tu jako przymusowi robotnicy. Nie wiadomo, czym zajmował się pod Śnieżką Bylica, niektórzy twierdzą, że był fryzjerem. Według jednej z najczęściej powtarzanych o nim opowieści, pewna zakochana w nim Niemka – choć nie wolno jej było tego robić – podarowała mu radio. Bylica łapał na nim anglojęzyczne stacje radiowe i donosił innym Polakom w Karpaczu, co dzieje się na froncie. Gdy chłopak zakochał się w dopiero co przybyłej do miejscowości Polce, rozgoryczona Niemka doniosła na niego do gestapo, Bylicę aresztowano i w miejscu, gdzie znajduje się pomnik, powieszono.
Ciekawostka
Niektórzy twierdzą, że młody Marian Bylica zakochał się we Włoszce Margarecie, siostrze swego przyjaciela Lorenzo, także przymusowego robotnika w Karpaczu. Nie podobało się to jednak matce dziewczyny, która obawiała się krążących o Bylicy plotek, że słuchał angielskiej stacji radiowej i gorliwie przekazywał innym Polakom zasłyszane w niej wieści, że świetnie znał niemiecki, a udawał, że nie zna go w ogóle. Ze strachu przed krzywdą córki, sama doniosła na niego do gestapo i chłopaka powieszono. Ponoć Bylica przed powieszeniem miał krzyknąć: „Niech żyje Polska!”.