Droga nie była zbyt daleka, ale Rzepiórek, jak każdy mały duszek – nie potrafił wędrować spokojnie. Biegł i podskakiwał, wymachując rączkami – gwizdał, śpiewał i robił mnóstwo innych rzeczy, które pochłaniały jego energię, toteż gdy dotarł na miejsce trochę się zasapał…
– Hej, kim ty jesteś i co robisz w moim lesie? – usłyszał nagle piskliwy głosik i aż podskoczył.
Rozejrzał się, ale nikogo nie było. Trochę się więc przestraszył, bo dziadek opowiadał mu o złośliwych chochlikach zamieszkujących te tereny. Nagle zza wielkiego głazu wyskoczył na ścieżkę mały skrzat. Wyglądał na rozgniewanego. Rzepiórek, chociaż serce mocniej zaczęło mu bić, udawał, że wcale się nie boi.
– Jak to… w twoim lesie? – zapytał z powagą. – Lasy należą do wszystkich. Każdy, kto potrafi się w nich poruszać i wie, że nie wolno niczego niszczyć, może do nich wejść.
– Hmm… – głośno zastanowił się nieznajomy. – Chyba masz rację. Jak się nazywasz?
– Jestem Rzepiórek i właśnie wybrałem się na moją pierwszą wyprawę – duszek dumnie wypiął pierś. – A ty kim jesteś i co tutaj robisz?
– Nazywam się Hyrcek. Jestem skrzatem miejskim i pilnuję tu skarbów.
– Skarbów? – zainteresował się duszek. – Jakich skarbów?
– To długa historia… – skrzat spojrzał na Rzepiórka.
Legenda głosi, że dawno temu właśnie w tym lesie, książę Bolesław Krzywousty wypatrzył pięknego jelenia. Zwierzę było tak niezwykłe, że w sercu księcia powstało nieodparte pragnienie doścignięcia go. Książę przez wiele dni próbował upolować niezwykłego jelenia, aż wreszcie, kiedy go doścignął – zwierzę dumnie podniosło łeb ozdobiony olbrzymim porożem i bez strachu spojrzało w oczy księcia. A potem jeleń przyklęknął na jedno kolano, jakby oddawał cześć Bolesławowi. W jego spojrzeniu była taka mądrość i czystość… Aż serce księcia zadrżało.
Szacunek i podziw odbiły się na twarzy włodarza, który powoli opuścił łuk i oddając pokłon królowi leśnych ostępów – cofnął się z leśnej polany… Bolesław był mądrym człowiekiem, podarował więc jeleniowi życie i wolność. Zrozumiał bowiem, iż nie potrafiłby zabić tak szlachetnej istoty.
Wrócił do obozu i zakazał swoim ludziom ścigać jelenia. A na duszy tego dnia zrobiło się księciu tak lekko, jak nigdy dotąd… Rozejrzał się dookoła i dopiero w tej chwili dostrzegł, jak piękna jest okolica. Stali z obozem pośród wzgórz, które opływała rzeka, Wszędzie, jak okiem sięgnąć – liściasty bór, a na południe i na zachód szczyty gór – surowe, groźne i piękne.
Książę zachwycił się tym widokiem i pomyślał, że nie bez przyczyny jeleń przyprowadził go właśnie w to miejsce. Zamyślił się głęboko, po czym zwołał towarzyszy do ogniska i rzekł te słowa:
– Niechaj w tym miejscu gród powstanie, a dla upamiętnienia dzisiejszych wydarzeń – z woli mojej – nadaję mu miano Jelenia Góra. i właśnie jeleń po wsze czasy w herbie owego grodu stanie, by nikt nie zapomniał, że zwierz ten szlachetny na okolicznych ziemiach króluje…
I stało się tak, jak rzekł Książę. Na szczycie wzgórza najpierw powstał zamek, a wokół niego miasto…
– Niestety! – westchnął Hyrcek. – Po wielu latach zamek ów popadł w ruinę i zaczęli ukrywać się w nim rozbójnicy. Mieszczanie postanowili rozprawić się z nieproszonymi gośćmi i zburzyli prastare ruiny. Rozbójnicy zaś, uciekając przed sprawiedliwością i gniewem zasłużonym, ukryli tutaj skarby, których teraz strzegę.
– Ojej, ale historia! – zawołał Rzepiórek. – Co się działo dalej? Proszę, opowiedz!
– Widzę, że wszystko cię interesuje! – zaśmiał się Hyrcek i wstając z kamienia, pociągnął Rzepiórka za sobą. – Chodź! Coś ci pokażę. Popatrz tutaj – wskazał przed siebie. – To fragmenty wałów obronnych. Pamiętają zamierzchłe czasy.
– A ta wieża? Też pamięta księcia Bolesława? – z zaciekawieniem dopytywał się Rzepiórek.
– Wieżę wybudowano znacznie później – skrzat uśmiechnął się i uniósł rękę, by powstrzymać potok dalszych pytań. – Wcześniej była tutaj gospoda oraz tak zwany Ogród Muz. Ludzie chętnie wybierali się w to miejsce na spacery, gdzie później wybudowano wieżę widokową, zwaną teraz Wieżą Krzywoustego.
– Nazwano ją tak na cześć księcia, który według legendy założył Jelenią Górę? – duszek aż przebierał nogami z zachwytu.
– Właśnie tak. Ale ludzie nazywają ją również Grzybkiem. Zgadnij, dlaczego?
Rzepiórek odsunął się troszeczkę, przyglądając się uważnie budowli i…
– Wiem! Już wiem! – krzyknął z wielkim przejęciem. – Dach przypomina kapelusz grzyba i w ogóle cała wieża podobna jest do grzybka!
– Masz rację. Jesteś bardzo spostrzegawczy – roześmiał się Hyrcek.
Ucieszył się Rzepiórek. Dziadek zawsze prosił go, aby dokładnie przyglądał się miejscom, które wspólnie zwiedzali. Wieczorami, po powrocie do domu, długo rozmawiali na ich temat. Duch Gór zadawał malcowi wiele pytań, dotyczących wypraw, a Rzepiórek bardzo się cieszył, gdy znał odpowiedzi.
Skrzat także wydawał się być zadowolony. Po groźnej postawie nawet nie było śladu.
Właściwie to lubił towarzystwo i nudził się niezmiernie od kilkuset już lat, pilnując skarbów ukrytych na wzgórzu.
– Chodź – powiedział nagle – zabiorę cię na wieżę. Wejdziemy na saaamą górę! Tylko uważaj, schody są bardzo kręte. Pokażę ci coś niesamowitego!
Rzepiórek nie mógł się doczekać niespodzianki. Biegł po schodach, przeskakując po dwa stopnie na raz. Myślał, że na górze zobaczy skarby, których Hyrcek pilnuje. Gdy dotarli do celu, jego zdumienie było jeszcze większe. Skarbów oczywiście nie było, ale to co zobaczył, zaparło mu dech w piersiach.
– Jejku, ale tu jest cudownie! – zawołał.
Z wieży rozpościerał się bowiem widok na całe miasto otoczone górami.
– Właśnie to chciałem ci pokazać – powiedział wesoły skrzacik miejski. – Warto odwiedzić to miejsce chociażby dla tego widoku.
– Rzeczywiście, masz rację. Spójrz w tę stronę, Hyrcku, na Karkonosze! – Rzepiórek wskazał szczyty zarumienione zachodem. – Tam właśnie mieszkam. Tam, gdzie słonko chowa się za góry, jest mój domek… Chyba powinienem już wracać – dodał, nagle smutniejąc. – Dziadek wprawdzie wszystko widzi i wie, gdzie jestem, ale obiecałem wrócić przed zmrokiem.
– Mam nadzieję, że mnie jeszcze odwiedzisz? – zaniepokoił się skrzat. – Mogę ci pokazać tyle ciekawych miejsc… – powiedział prosząco.
– Nie martw się. Na pewno wrócę. Chcę dowiedzieć się wszystkiego o Jeleniej Górze! – zawołał Rzepiórek.
Kiedy zeszli już z wieży, nadszedł czas rozstania. Duszek pomyślał, że nie tylko ciekawie spędził czas, poznając nowe miejsce, ale zyskał coś bardzo ważnego… nowego przyjaciela.
– Skrzaciku! Nie pokazałeś mi jeszcze skarbów, których strzeżesz! – Rzepiórek z nadzieją wpatrywał się w Hyrcka.
– I nie pokażę – z uśmiechem odpowiedział skrzat. – Każde miejsce ma swoją tajemnicę. Wiele z nich przed tobą odkryję, ale tej jednej nikomu nie mogę powierzyć. Do widzenia, Rzepiórku.
– Do zobaczenia, skrzaciku! Wkrótce się spotkamy!
Tego wieczora Rzepiórek długo nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok i rozmyślał o polowaniu na jelenia, o nowym grodzie, zamku warownym, rozbójnikach i o ukrytym skarbie, którego pilnował skrzat miejski – Hyrcek.
Dopiero gdy noc zapadła głęboka, ulitowały się nad Rzepiórkiem leśne drzewa i pozwalając, by ciepły wiatr przeczesywał ich zielone gałęzie – zanuciły kołysankę, podczas której oczka duszka zamknęły się pomaleńku i wnuk Władcy Karkonoszy zapadł w sen:
Śni się teraz Rzepiórkowi wieża ze skarbami,
Których strzeże skrzat w mieście za wzgórzami…